Strona:Gabriela Zapolska - Jesiennym wieczorem.djvu/26

Ta strona została uwierzytelniona.
(Lora przez chwilę patrzy na niego, jakby z wyrzutem i wreszcie opanowuje się i stara się mówić jak najłagodniej — zbliża się do Nowowiejskiego i siada naprzeciw niego).

Lora.
Czy cierpisz dziś więcej ojcze? — Serce cię więcej boli?

Nowowiejski (wyniośle).
Nie skarżę się nigdy przed obcymi. Znoszę me cierpienie w milczeniu. Gdy mój syn powróci — on jeden pozna ile wycierpiałem.

Lora.
Dlaczego mi nie pozwolisz, ażebym cię pielęgnowała?

Nowowiejski.
To rola mego syna... Staś powróciwszy mógłby mieć żal, że ktoś obcy uzurpował jego prawa.

Lora.
Wszakże służbie pozwalasz czuwać przy sobie.

Nowowiejski.
To są płatni ludzie i od nich nie wymagam nic, prócz spełnienia obowiązku.

Lora.
Obowiązkiem moim jest pielęgnować ciebie, gdy syn twój jest nieobecny.