Nowowiejski.
Wiem — ale już kilkanaście listów od tej pory nadeszło. Chciałbym jeszcze raz posłyszeć ten jeden, ten po wyjściu z kopalni. Jeżeli cię to nie zmęczy — to przeczytaj mi proszę.
Lora (z wysiłkiem).
To może rozdrażni ojca...
Nowowiejski.
Co?... dziwne masz czasem pojęcia! Ojca miałby rozdrażniać list syna, w którym ten syn raduje się i tą radością dzieli się z sercem ojcowskiem! Jak daleko jesteśmy od siebie pojęciami o związkach rodzinnych... Ale mniejsza z tem... proszę... czytaj!
Lora.
Natychmiast. (Odsuwa szufladkę biurka, udaje, że z niej wyjmuje list i potem siada pomiędzy dwoma świecami — z rękami splecionemi, na których oparła twarz. Podczas tego, gdy mówi ten list — głos jej drży i chwilami widać jak płyną jej po twarzy łzy — świst wichru wzmaga się).
Nowowiejski.
Ale ten list... Ten pierwszy list z posielenia. Czy go znalazłaś?
Lora (głucho).
Znalazłam.