Strona:Gabriela Zapolska - Jesiennym wieczorem.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.

Nowowiejski.
Czy mogłabyś mi wyświadczyć wielką grzeczność?

Lora.
Rozkazuj ojcze — wszystko wypełnię.

Nowowiejski.
Nie rozkazuję nigdy!... Ja tylko proszę!... Chciałbym podyktować ci list... do Stasia. Sypiać i tak nie mogę, więc wolę ten czas zużytkować choć na takiej rozmowie z mym synem. Bo ile razy dyktuję ci list — lżej mi na duszy — zdaje mi się, że z nim rozmawiam. Czy możesz pisać Loro?

Lora (cicho).
Mogę ojcze!

Nowowiejski.
Odpowiadasz mi niechętnie. Ja to rozumiem — nuży cię to! O! serce żony a serce ojca... pomiędzy nimi cała przepaść.

Lora.
Pomyliłeś się ojcze... i dla mnie najwyższem szczęściem jest pisać do naszego biednego wygnańca. Jestem gotowa — dyktuj ojcze!... (siada przy biurku i zaczyna pisać pod dyktandem Nowowiejskiego, chwilami opada z sił — łzy jej oczy zalewają — ociera je i pisze dalej z najwyższym wysiłkiem).