Strona:Gabriela Zapolska - Krzyż Pański.djvu/120

Ta strona została przepisana.

O mój Boże!... Czyż ona wie dokładnie?... Może za tydzień, za dwa... za miesiąc
Pani Croizelle z niepokojem zwraca się do męża:
— Słyszysz? Za miesiąc!
Lecz Croizelle już zjadł cztery łokcie chleba i teraz koło komody szuka swego cebrzyka z klejem i potwornego pendzla. Znalazłszy, bierze pod pachę całą plikę plakatów i krokiem kankanowym posuwa się ku drzwiom.
— Niech żyje Francja! — woła już na progu i, okrążywszy wkoło bladą dziewczynę, wyrzuca ją poprostu do bramy.
— Dzień dobry pani Croizelle!
Poczem, zatrzaskując drzwi, wybiega na ulicę.
Pani Croizelle więc ma tę jedną zgryzotę na sumieniu; druga innego rodzaju, ale chyba niemniejszym ją napełnia niepokojem.
Od pół roku w kącie domu z lewej strony mieszka młode małżeństwo, dość ciche i spokojne. Niedobrana to para, bo on barczysty, wysoki, rumiany, przedstawia typ zdrowego, pięknego mężczyzny; ona blada, mizerna, wątła, ma wygląd wiecznie chorej kobiety. Pomimo to kochają się podobno, a zwłaszcza ona, która do swego Roberta jest bałwochwalczo przywiązaną. Dnie całe spędza w domu, krzątając się po maluchnem