Strona:Gabriela Zapolska - Krzyż Pański.djvu/124

Ta strona została przepisana.

— Pieniądze? — pyta, siadając na podsuwanem przez Croizellową krześle.
Portjerka otwiera szufladkę i wysypuje stos złota i srebra na stół.
— Rachunki?
I roztworzywszy książkę, sędzia pokoju suchym indagacyjnym głosem zaczyna sprawdzać kolumny cyfr i spisywać je na osobnym kawałku papieru.
Przez ten czas pani Croizelle stoi napozór spokojnie — wewnątrz jednak szczerze zakłopotana brakiem osiemnastu franków biednej robotnicy.
Właściciel wprędce brak ten dostrzega.
Ktoś z facjatki nie zapłacił...
— Tak! — bąka portjerka — numer czterdziesty trzeci, Eliza Launay...
— Proszę ją wyrzucić i to natychmiast. Niech nie płaci, lecz... niech idzie do djabła!...
— Chora jest... obiecała, że za tydzień...
— La, la! Znam tego rodzaju osoby. Za tydzień, za dwa, za trzy... mija kwartał, a rzecz zostaje jak jest. Proszę mi numer czterdziesty trzeci oczyścić...
— Ależ...
Niema ależ... Gdybyś mi pani nie wynajęła facjatek temu motłochowi robotniczemu, miałbym dziś moje osiemnaście franków...
Nagle pani Croizelle prostuje się, jakby ukąszona żądłem pszczoły.