Strona:Gabriela Zapolska - Krzyż Pański.djvu/130

Ta strona została przepisana.

miła żona ze swemi fiołkami, na które wyrzuca pieniądze...
Właśnie delikatny profil młodej kobiety zarysowuje się na szybach loży. Owinięta ciemnym burnusem, przewija się jak cień przez bramę, niosąc ulubione przez męża kwiaty.
Portjerka z niedobrem spojrzeniem śledzi tę drobną postać, znikającą w cieniu bramy. Wstaje, otwiera drzwi i woła:
— Pani Robert!
Kobieta odwraca głowę.
— Czego? pyta wyniośle.
Ton jej głosu przyśpiesza katastrofę.
— Jest tu coś dla pani!
Pani Robert wchodzi do loży zdziwiona, tuż za nią wysuwa się wybladła robotnica, która z niepokojem pyta:
— Był właściciel? Cóż powiedział?
Lecz pani Croizelle jej nie odpowiada.
Z paczki listów dobywa kopertę z jaskółką i podnosząc dumnie głowę, wręcza ją pani Robert, która jedną ręką przerzuca hiacynty, fiołki i pęki białego bzu w połę płaszcza, a drugą ujmuje podawany list.
To dla pani — mówi pani Croizelle, spoglądając wyniośle na bledniejącą, bo przeczuciem targaną kobietę.
— A to dla panny — dodaje, podając robotnicy pokwitowanie; — zapłaciłam, ale pan-