Strona:Gabriela Zapolska - Krzyż Pański.djvu/138

Ta strona została przepisana.

ska? A okrycie z chinchill? A rotunda z brokartu? A kostjum olive? A...
Hrabina. To wszystko jest niemożliwe... Teraz noszą szewioty!... Potrzebuję szewiotu!... Na miłość boską, szewiotu!...
Panna służąca. Może pani hrabina każe zaprząc i pojedzie do Toinon wybrać sobie jaki paryski model...
Hrabina. Tak — ale w czemże pojadę? w czem? Nie przypuszczałam nigdy, że ten pierwszy śnieg tak prędko spadnie... Odkładałam z dnia na dzień; ach! Jestem biedna! Tak biedna, jak ostatnia nędzarka!
Panna służąca (dusząc się ze śmiechu). Pani hrabina ma rację — położenie jest bez wyjścia.
Hrabina (płacząc). Prawda? Ty mnie przynajmniej rozumiesz!
Panna służąca. Wreszcie na coś zdecydować się trzeba. Pani hrabina owinie się w rotundę i pojedzie w karecie. Nikt pani nie dostrzeże.
Hrabina (zrywając się gorączkowo). Masz rację... każę jechać szybko... Przygotuj mi także gęstą ciemną woalkę. Spaliłabym się ze wstydu, gdyby mnie kto tak ubraną zobaczył.
(Panna służąca wychodzi, kopnąwszy ukradkiem mopsa).