Strona:Gabriela Zapolska - Krzyż Pański.djvu/161

Ta strona została przepisana.

Lecz ta melodja przez niego ukochana, wypieszczona, z tchnieniem miłości powstała, służyć miała teraz kilkunastu parom do kręcenia się w takt, jak lalkom w katarynce!
I nagle dwie wielkie łzy błysnęły z pod spuszczonych powiek grajka i zsunęły się po wybladłych policzkach.
Melodja walca cichnąć i zamierać poczęła.
Do fortepianu podbiegł młodzieniec „wodzirejem“ nazwany.
— Panie! krzyknął — pan zasypiasz!... Wesoło, panie, wesoło!
Łzy stoczyły się z twarzy grajka i padły na białą klawjaturę.
— Dobrze, panie... wesoło — powtórzył Juljan z dziwną goryczą i w ostatniem wysileniu począł grać na nowo...
Pary zaczęły kręcić się jak szalone...
Gdy Juljan wszedł do sypialnego pokoju, dzień już był zupełny.
Szare zimowe światło napełniało mały pokoik, zastawiony skromnemi sprzętami; w głowach łóżek świeciły święte obrazki, oprawne w złocone ramki; komoda, pokryta siatkową serwetą, zastawiona była masą porcelanowych gracików.
W kąciku tualetka, na której duża puszka z pudrem, słoik z cold-cremem i flaszeczka wody kolońskiej.