Strona:Gabriela Zapolska - Krzyż Pański.djvu/50

Ta strona została przepisana.

Kuzynka Micia spokojnie wysłuchała słów moich.
Gdy skończyłam, spojrzała na mnie, a ironiczny uśmiech okrążył jej usta.
Położyła robotę na stojącym obok stoliczku, a wstając powoli, pociągnęła mnie we framugę okna.
— Chodź — wyrzekła — i daruj mi, że ja to właśnie rozwieję twą ostatnią ułudę. Nauczę cię nie wierzyć... męskiej łzie!
Spojrzałam na nią ze zdziwieniem. Jakto? Ona, ta poetyczna, egzaltowana istota, której nie widziałam od lat ośmiu, miałaby nawet nie mieć takiej ułudy?
Odkąd ją znałam, była niepohamowanie egzaltowaną kobietą. Nieraz dziewczynkami młodemi sprzeczałyśmy się o świat i jego czyny. Ona — krańcowa optymistka, wierząca w cnotę, ideał, miłość, kwiatki, ptaszki i... owce; ja — widząca wszędzie czarno, czarno i czarno.
Dziś role nasze się zmieniły.
Micia, którą sądziłam optymistką nieuleczalną, po pięcioletniem pożyciu małżeńskiem mówi o rozwianiu mojej ostatniej ułudy!
Życie więc jest lepszą szkołą, aniżeli przypuszczałam.
Lecz przez cóż przeszła ta idealistka z błękitnemi oczyma? Jakież przeciwności i roz