Strona:Gabriela Zapolska - Krzyż Pański.djvu/85

Ta strona została przepisana.

Biedna ona, ta siwa, ta święta, ta ukochana — w chwili mojego skonu i z jej piersi, życie uleci.
Wszakże ja byłem tem słońcem, w którego promieniach zakwitał kwiat jej starości; ja byłem jedynem jej ziemskiem ukochaniem; we mnie żyła, we mnie cierpiała, ze mną się uśmiechała.
Łza moja w oku jej bratnią siostrę miała, uśmiech mój był jej uśmiechu odbiciem, wszystko nam było wspólne — troski codzienne i marzenia przyszłości.
Kiedy przybywałem do niej, aby spędzić wakacyjne chwile, i cały ośnieżony rzucałem się do jej rąk ubóstwianych, ona tuliła mnie do swej piersi i wśród płaczu i śmiechu mówiła tylko:
— „Chłopiec mój ukochany, chłopiec“!...
I duma, tkliwość, bezgraniczne jej dla mnie poświęcenie, widniały w błękitnych tych oczach, rozjaśnionych najświętszą z miłości, która w niebie początek swój wzięła i przez anioła Bogu wykradziona, w piersi kobiet przelaną została!
Potem siadaliśmy oboje przy płonącem ognisku i, patrząc w złote płomienie, rozpoczynaliśmy swoją spowiedź: ona krótką opowieść wdowy, żyjącej jedynie w swem dziecku, — ja długą, bezładną spowiedź chłopaka, przed którym świat cały otworem... a przy-