zrozumieć przyczynę tego kroku. Badałem się. Doszedłem do przekonania, że to twoja wina. Dlaczego mnie maltretujesz?
Powracasz znów do błędnego koła, w którem sam się zamknąłeś i mnie chcesz zamknąć ze sobą. Nie maltretuję cię zupełnie.
Dlaczego jednak nie chcesz uznać mojej wartości?
Czy ja ci uznanie mojej wartości gwałtownie narzucam?
Powiedz mi przynajmniej, jaka cecha w mym charakterze jest według ciebie dominującą — ta cecha, która mnie czyni w oczach twych owym przeciętnym mężczyzną.
Owszem — powiem ci to w kilku słowach. Oto ty, z kwestyi miłości robisz główną kwestyę życia. Jesteś jednym z tych, którzy życie swoje obliczają według ilości miłosnych swych dramatów. Wszystko podporządkowujesz i poddajesz miłosnym kwestyom. Gdybyś pisał — dzieła twe tchnęłyby zmysłową jedynie nutą. Gdybyś malował, obrazy twe miałyby za temat miłosne sceny. A pamiętaj, że Gustaw umarł — urodził się... Konrad!