Strona:Gabriela Zapolska - Mężczyzna.djvu/109

Ta strona została skorygowana.
KAROL.

Idę do sądu — gdy wrócę staraj się, aby śniadanie było gotowe!

(zamyślony bierze kapelusz i wychodzi do przedpokoju, idąc spotyka wchodzącą Ninę).



SCENA X.
NINA, KAROL,
NINA.
(jest bardzo strojnie, letnio ubrana, jest jednak smutna i bardzo blada wchodząc — spostrzega Karola przez chwilę blednie zamyka oczy — potem przychodzi do siebie i postępuję naprzód nie patrząc na niego).
NINA (nerwowo, urywanym głosem).

Czy... młodsza panna Korecka w domu?... Drzwi były uchylone...

KAROL.
(zmieszany — obracając w ręku kapelusz).

Tak... tu mają dziwny zwyczaj... nie zamykają drzwi... tyle razy mówiłem.

NINA.
(powoli odwraca ku niemu głowę i spogląda na niego z rodzajem wyższości).

Czy mogę mówić z młodszą panną Korecką?

KAROL.

Panna Korecka jest w domu... chciałbym jednak wiedzieć... z czem pani tu przychodzi...