Strona:Gabriela Zapolska - Mężczyzna.djvu/113

Ta strona została skorygowana.
NINA.

Niech pani nie myśli, że to głównie dla pani ja to robię — ale ja to robię dla pani dziecka. Ponieważ ono musi mieć nazwisko — bo to już tak przyjęte... Dziećmi bez nazwiska to poniewierają.

ELKA (zaczyna płakać).

A przecież to głupio... to nie ich wina, że ich matka była złą kobietą...

NINA (wstrzymując się od łez).

Proszę pani, niech pani nie płacze. Mnie łzy szkodzą bardzo... a ja nie mogę patrzeć na pani łzy. To nerwowe. Dokąd... tego... nie było, to ja chciałam pani Karola odebrać, bo zawsze zdawało mi się, że ja jestem dla niego czemś więcej, niż pani...

ELKA (pokornie).

Pewnie... bo pani była — żona.

NINA.

Tak. Ale pani będzie matką jego dziecka — więc ja od razu zrozumiałam, że to coś tak wielkiego, coś. co jego musi bardzo do pani przywiązywać i powiedziałam sobie... że to skończone... i że niech pani będzie lepiej jego żoną. Chciałam pani sama powiedzieć, że ja się godzę, bo przezemnie się pani bardzo martwiła, więc chciałam, żeby się pani przezemnie bardzo ucieszyła. Ja muszę pani powiedzieć, że ja sobie zawsze wyobrażałam macierzyństwo, jako coś bardzo wielkiego, i myślałam, że gdy będę mieć dziecko, to