Strona:Gabriela Zapolska - Mężczyzna.djvu/116

Ta strona została skorygowana.
KAROL.
(przybity osuwa się na krzesło i patrzy osłupiałym wzrokiem w ziemię).
ELKA (niespokojnie).

Karol! Karol!... ja mówię do ciebie, a ty nie słyszysz... Loluś... Loluś... ty się nie cieszysz? Lolek...

KAROL.
(nagle, nerwowo wydaje stłumiony krzyk wstrętu, zrywa się i idzie ku oknu, opiera się o szyby i tak pozostaje. Elka podnosi się postępuje, za nim kilka kroków).
ELKA (stłumionym głosem).

Karol... Karol... ty... przecież się ze mną... ożenisz?

KAROL (nieodwracając się od okna przez zęby).

Nie wiem...

ELKA (bez tchu).

Co? co?... musisz...

KAROL.
(odwracając się nagle, ale pozostając przy oknie — twarz ma zmienioną, bladą, usta zacięte — ręce w tył założone).

Muszę? a to skąd? nie muszę, nie!... nie! nie!

ELKA (słabym głosem).

O! o!...

(osuwa się bez zmysłów na ziemię).
Zasłona spada.