Ja?
Ty! dlaczego ty mi okazałaś się takim człowiekiem, taką duchową istotą wobec swej siostry? Każde twoje słowo, każden twój postępek, każden ruch niemal był nacechowany jakąś wyższością, myślą, czemś co mnie powoli do ciebie przykuło. Masz mnie za bardzo poziomego, przeciętnego człowieka. A przecież widzisz, że tak nie było. Twój duch, twój rozum oddziaływał na mój duch, na mój umysł. Ty byłaś od wszystkich kobiet różna. Ty byłaś... inna!...
A... tu cię czekałam! Inna... ja byłam inna!... I w tem leżała moja potęga i ten urok, to oddziaływanie na twą duszę i na twój umysł. Ty myślisz, że mnie kochasz, dlatego, iż jestem, jak mówisz, biała, uduchowiona... — Nie — ty tego nie widzisz... ty tylko czujesz we mnie inną kobietę, niż te, które do tej chwili posiadały twe nerwy, twe zmysły — i wyciągasz ku mnie swe ręce. Ależ zrozum, że gdybyś mnie był spotkał w ów wieczór, w który spotkałeś tę biedną Elkę i gdybym ja zajęła tę pustkę, jaką miałeś dokoła siebie, dziś tak samo szalałbyś za Elką — bo ona wydałaby ci się ową... inną...
Nie — to nieprawda. Ty opanowałaś mnie nie dlatego, że jesteś inną, ale dlatego, że jesteś sobą, kobietą — kobietą-człowiekiem, kobietą zupełną — mogącą być towarzyszką życia mężczyzny, jego przyjacielem, doradcą...