dobre w książkach... Zresztą, chyba nie siostra pani może otoczyć go tą wyższością umysłową, — dość przeczytać jej list...
Do siostry mej ciągnie go co innego.
Ciekawa jestem co takiego.
Brzydka... ordynarna... (podniecając się nerwowo) tak, brzydka...
Nie denerwuj się pani.
Brzydka mówię!... A zresztą... jakie pani prawo masz mówić mi impertynencye? spowiadać mnie?... To ja przyszłam was oskarżać, was sądzić — a pani mnie czynisz winną i stawiasz na pręgierzu. — To za wiele! Za dużą krzywdę mi robić chcecie. Ale przerachowałyście się... nic z tego nie będzie. Siostra pani schowała się teraz ze strachu przedemną! Naturalnie! Może pani jej jednak powiedzieć, że ja nie ustąpię, na rozwód się nie zgodzę nigdy!... nigdy!... nigdy!...
Należałoby słowo „nigdy“ usunąć zupełnie z mowy ludzkiej.