Ta strona została skorygowana.
ELKA (na klęczkach w objęciach Karola).
Zostań tu z nami! będzie ci dobrze! — To będzie twój dom!...
KAROL.
Jak twe oczy płoną! patrz na mnie, patrz prosto!...
ELKA.
Będę ci wszystkiem... czem mogę, na co mnie stać — tylko nie płacz! nie płacz już nigdy!...
KAROL (namiętnie).
Jaka to dziwna godzina! to czarów godzina! Elko! Przetwarzasz mi się w rękach! Aż łuna od ciebie bije, tak piękniejesz, tak promieniejesz cała.
ELKA.
Bóg mi świadkiem, jak proste i szczere w tej chwili serce moje. Pragnę cię kochać i być ci wierną do śmierci... Tak mi Boże dopomóż!...
KAROL (namiętnie).
Usta twoje, Elko! oczy twoje!... Ty primavera brylantową rosą łez skąpana!...
ELKA (omdlewając mu prawie w ręku, ciągle na klęczkach).
Sługą jestem twoją!
KAROL.
Nie! — tyś żoną moją!
(całują się długo namiętnie).
Zasłona spada.