Strona:Gabriela Zapolska - Mężczyzna.djvu/68

Ta strona została skorygowana.
JULKA (biorąc Elkę za rękę).

Elko, idź do kuchni — zajmij się śniadaniem.

KAROL.

Dajcie mi tylko prędko herbaty, bo muszę iść do redakcyi.

ELKA.

O!.. już!..

JULKA.

Cicho! proszę cię!.. idź — przynieś herbatę!

(wyprowadza Elkę na lewo).
(Karol siada przy, biurku. Jest nieumyty, blady, brzydki, koszulę ma zmiętą, kołnierz od tużurka podniesiony. — Nerwowo przewraca papiery, nie mogąc nic porządnie utrzymać w ręku).



SCENA II.
KAROL, JULKA.
KAROL.

Miałem jeszcze napisać o zgromadzeniu Spójni... Psia krew! Nie wiem nawet co się tam działo.

JULKA.

Napisałam sama notatkę na trzydzieści wierszy. Nie było nic nadzwyczajnego. Trwało krótko bo... komisarz zgromadzenie rozwiązał. Powiedziano mi o tem podczas odczytu Bindera w naszym uniwersytecie.