Strona:Gabriela Zapolska - Mężczyzna.djvu/79

Ta strona została skorygowana.
KAROL (zbiera skrypt z biurka i ubiera się w palto).

Skoro chłopiec z drukarni przyjdzie, powiedzcie mu, że ja już poszedłem do redakcyi.

ELKA.

Wypijże herbatę!

(Julka wychodzi do kuchni na lewo).
KAROL.

Nie mam już czasu. Wypiję później w kawiarni.

ELKA (płaczliwie).

Mógłbyś też raz wypić w domu.

KAROL.

Zapóźno. W tym domu nie bardzo dbają o to, ażebym miał na czas to, co potrzeba.

ELKA.

Jestem chora, nie mogę pracować.

KAROL.

Skoro jesteś chora, to się połóż. Ja nic od ciebie nie wymagam... I tak przeważnie jadam w restauracyi.

ELKA (z przekąsem).

Naturalnie... natura wilka ciągnie do lasu. W knajpie najlepiej smakuje.

KAROL.

Nie — tylko w knajpie dadzą mi zaraz to, co zjeść potrzebuję i w dodatku nie mam scen, co jest główne.