Strona:Gabriela Zapolska - Mężczyzna.djvu/84

Ta strona została skorygowana.
ELKA.

Tak!.. ale nie wiem co mi jest. Teraz jak posłyszę, jak gra tak katarynka, to się ucieszę, a potem tak mi smutno, ale to tak smutno... Julko!.. Julko!.. ja wolałabym nie żyć.

JULKA.

Cicho! uspokój się! ot i katarynka umilkła. Pójdą grać gdzieindziej.

ELKA (z rozpaczą).

Och! co ja zrobiłam! co ja zrobiłam!

JULKA.

Nie czas już teraz rozpaczać. Powinnaś tylko inaczej zapatrywać się na życie. Starać się utrzymać Karola przy sobie...

ELKA (ocierając łzy).

Oto się chyba nie boję. Musi już zostać teraz przy mnie. To jego obowiązek.

JULKA.

Mówisz jak dziecko. Słowo obowiązek istnieje głównie dla kobiet w stosunku ich do mężczyzn. Odwrotnie rzecz biorąc, jest zupełnie inaczej. A przytem... Karol nie ma względem ciebie obowiązku popartego prawem. Jest tylko moralne zobowiązanie, a to już zależy zupełnie od tego, jaki ty dasz obrót jego uczuciom dla ciebie.

(siada przy biurku i poprawia zeszyty).
ELKA (ubiera się powoli, zczesuje włosy niedbale i zapina szpilką, zdejmuje szlafrok, nakłada spódnice i żakiet, przez ten czas mówi)

E!.. moja droga!.. ty to wszystko rozumujesz...