Strona:Gabriela Zapolska - Mężczyzna.djvu/94

Ta strona została skorygowana.
(Karol po chwili zaczyna znów chodzić po pokoju — Julka pisze).
JULKA (nie odrywając oczu od zeszytów).

Może już czas do sądu?

KAROL.

Czy chcesz się mnie pozbyć? przeszkadzam ci?

JULKA.

Bynajmniej!

KAROL (podrażniony).

O! ja wiem — cóż ja jestem dla ciebie! pyłek, proch! ja nawet przeszkadzać ci nie mogę.

JULKA (odkładając pióro).

Widzę, że jesteś bardzo rozdrażniony. Skoro jednak chcesz, żebym się tobą zajmowała, pozwól, że znów mówić będziemy o Elce.

KAROL.

O Elce?... cóż możemy mówić o Elce? Co jest o niej wogóle do mówienia? Ona skoro jest w domu, tyle o sobie mówi, ze wystarczy za siebie i za nas.

JULKA.

Ja krótko ci powiem to, co ci mam powiedzieć.

(odwraca się do niego i patrzy mu to oczy).

Jeśli i tej kobiety już nie kochasz, miej na tyle siły, ażebyś jej tego nie dał uczuć... Czy mnie zrozumiałeś?