Strona:Gabriela Zapolska - Moralne zbrodnie.djvu/6

Ta strona została przepisana.

ryo traktowania, Szukiewicz — w łeb! i w przepaść! i t. d.
Ten i ów z autorów ugodzony w czoło, ogłuszony świstem orzecha, zmiażdżony, zdenerwowany pisać przestaje — albo później pisząc — nie dowierza już sobie, lęka się, trwoży, co zgubnie oddziaływa na jego polot i potęgę twórczą.
A to wszystko sprawia taki gwiżdżący orzech z całą perfidyą z po za gałęzi rzucony.
Jedyna rada. — Niech publiczność w owych bezpłodnych krytyków, którzy sami nic nie byli w stanie stworzyć, którzy nie mają żadnego wykształcenia, którzy nic nie widzieli — nie wierzy, sama swój sąd zatrzyma i na żadne znawstwa się nie bierze. Nic łatwiejszego, jak stekiem szablonów ogłosić się „znawcą“. Autorom zaś dam jedną wypróbowaną radę.
Ponieważ — niestety! doszło do tego, iż z góry można wiedzieć, w którem piśmie autor może się spotkać z uczciwą, bezstronną i pouczającą oceną — te pisma czytać, inne, tam gdzie orzech kokosowy świszcze — nie brać do ręki. W ten sposób twórcy zachowają w całości nerwy, chęć do pracy, siłę i wiarę w siebie i wartość swoich dzieł...
Często bowiem — u samego progu może taki kastrat krytyczny zabić twórczość prawdziwego talentu, a czasem już autora stojącego u zenitu swych prac z całym dorobkiem lat kilkunastu — w grób — prawdziwy grób położyć...
Bo pamiętajcie panowie, biorący pięć centów od wiersza... i ferujący wyroki po restauracyach nocnych — w Krakowie jest mogiła, która skryła w sobie jedną z ofiar waszych elukubracyi krytycznych.
Mogiła ta dała „spokój wieczny“ temu, któregoście za pracę jego długoletnią ścierali w waszych moździerzach w proch.
Publiczność mu teraz stawiać będzie pomnik, wy także macie pomnik — a są nim orzechy kokosowe, które tak długo biły w duszę swojskiego autora, aż ją... zabiły.

Dąbrowa, 10 lutego 1902.
Gabryela Zapolska-Janowska.