Strona:Gabriela Zapolska - Na pierwszy bal.djvu/1

Ta strona została przepisana.
NA PIERWSZY BAL.

— Boże! — więc jadę na pierwszy bal...
Niewiem, czy zdążą z tą suknią. Ma być biała, gazowa. Miałam ochotę, ażeby wystąpić w kolorze vest nil, ale mama mówi, że — jak świat światem — panienka, idąca na pierwszy bal, musi być biało ubrana. Będę więc biała — cała splisowana od góry do dołu, stanik także splisowany, na ramionach motyle splisowane — z tyłu długa szarfa biała, splisowana. Wyprosiłam sobie tylko konwalje z długimi zielonymi liśćmi. Tak lubię zielony kolor. To bardzo moderne... Chciałabym być długa, cienka, wąska — secession — ruda, z uszami zakrytemi, a jak na złość jestem niska, drobna, mam ciemne włosy i te szkaradne rumieńce, których się pozbyć nie mogę. — Piję od kilku dni ocet, jem kwaśne pomarańcze, cytryny, ale to nic nie pomaga. Skoro nadchodzi godzina lekcyi Julka i wiem, że... on... ma przyjść — to jestem cała czerwona, jak... niewiem co i aż twarz do szyby przykładam, żeby trochę ochłonąć. Dużo mi to pomaga! Całą godzinę a czasem dwie, podczas... jego lekcyi z Julkiem, jestem taka czerwona. Mama to widzi — teraz niewolno mi siedzieć w pokoju, kiedy Julek ma lekcyę. Ale na wieczorku u państwa Trawińskich.... on.... mi mówił, że będzie na balu u pani Mołonieckiej, to jest — może będzie, bo na razie niema jeszcze zaproszenia.... Wczoraj modliłam się gorąco, żeby dostał to zaproszenie. Chciałabym, żeby mnie widział, jak będę ładnie ubrana. Będziemy tańczyć... ciągle. Na takim dużym balu, to mama chyba nie dopatrzy. Ach Boże! jaka ja będę szczęśliwa, szczęśliwa. Tak się cieszę na ten bal. Do tej pory kręci-