Strona:Gabriela Zapolska - Na pierwszy bal.djvu/3

Ta strona została przepisana.

cia mówiła, że, gdy szła na pierwszy bal, to miała 42 centymetry w pasie, i chciała koniecznie, żebym ja miała choć 45 centymetrów. Ale to było niepodobieństwem, choć wzywali z kuchni Walentową — bo jest bardzo silna — i ta mnie przez ręcznik ściskała w pasie, a ciocia i mamcia każda za jedno sznurowadło — ciągnęła. Julek tak się z tego cieszył, że aż upuścił chleb z powidłami na dywan, a mnie oczy po prostu na wierzch wyłaziły. — Ale to mniejsza. Ja byłabym i to przeniosła. Ja byłabym już i taka ściśnięta pojechała na ten bal i nic nie mówiła, że mi fryzyer włosy popalił, a szpilki tak powtykał, że mnie kłują, i że te konwalje także mi szyję drapią, i że ta wstążka mnie dusi — to wszystko nic, ale... on nie będzie! ja... jego nie zobaczę! Boże! Boże!... Dlaczego mnie tak ukarałeś? Przecież ja się tak modliłam... Nie wolno mi nawet płakać, bo mamcia pozna. Jeszcze... mu lekcyę wymówią. Ja słyszałam rozmowę Mamci i Cioci. Kiedy mnie już usznurowały, mówi do mnie Mamcia: „Proszę Niny, żeby ciągle siedziała koło mnie i uważała, czy poprawiam kolczyki! Odpowiedziałam: „dobrze proszę Mamci“ — ale zrobiło mi się zimno, bo już tak jest między nami umówione, że, gdy Mamcia poruszy kolczyk, to mam stanowczo odmówić tancerzowi, proszącemu mnie do tańca, nawet wirowego. O innych panów mi nie chodziło! ale o.. niego! o.. niego, bo ja wiedziałam, że mamcia będzie ciągle się trzymać za kolczyk, ile razy on przyjdzie. Ale już zrezygnowałam. Powiedziałam sobie: „niech tam! tańczyć z... nim nie będę, ale go zobaczę — on będzie stał niedaleko, będziemy cały wieczór blisko siebie“.