Ho! ho!.. ten urwis Henryś zapracował niezłą sumkę. Wliczył w to i pieniądze wzięte za przepisywanie aktów, i za małe kursa, załatwiane dla lokatorów w wolnych chwilach. August i Józefina z podziwieniem kręcą głową.
Henryś trjumfuje.
Jutro matka zaniesie dwie trzecie z tych pieniędzy do kasy oszczędności pocztowej. Każde z dzieci ma tam już swoją książkę, która się wzbogaca z każdym tygodniem.
August, dochodzi nawet do poważnych rezultatów.
Lecz już Józefina składa swój zarobek w jasnem świetle lampy. Migają złote pieniądze pomiędzy srebrnemi sztukami. Matka uśmiecha się coraz szczęśliwsza i dumniejsza z tych dzieci, ożywionych tak wielką chęcią zrobienia majątku.
August ociąga się trochę, wreszcie wyznaje, że dzisiejszy zarobek włożył już w pewną maluchną operację handlową, która mu może przynieść dość poważne zyski.
Nie tłómaczy się jaśniej, lecz wszyscy milkną przejęci szacunkiem dla tego silnego chłopca, który nie waha się już
Strona:Gabriela Zapolska - Ojciec Richard.djvu/32
Ta strona została skorygowana.