uporem pijaka od drzwi odstąpić nie chciał, powtarzając ciągle:
— Nie chcę tej bandy! nie chcę!..
Mały budzik, stojący na komodzie, siódmą bić począł.
— Miłosierdzie Boże! — zawołała pani Richard — już siódma... Henryś ze sklepu wyjść musiał...
I szybkim, energicznym ruchem porwała męża za ramię i silnie popchnęła go w kierunku ściany.
Poczem wychodząc, już w progu, obróciła się i rzuciła mu jakby na pożegnanie:
— Wstrętny jesteś!
Obróciła klucz w zamku i zamknąwszy w ten sposób izbę, szybko dziedziniec przechodzić poczęła.
∗ ∗
∗ |
W wielkiej, półciemnej izbie — pozostał sam Richard, i oparłszy się plecami o ścianę, pluć na ziemię zaczął.
Stał tak długą chwilę, klnąc, mrucząc, obrywając guziki swej zaplamionej kurtki, która wysuwała się z pod rozpiętej bluzy.
— Tak! tak! — teraz on, Richard, głowa domu, ojciec, mąż, słowem męż-