Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/100

Ta strona została skorygowana.

w wyziewach piwa i wódki, szczęśliwa z dnia, spędzonego za rogatkami miasta. Maciej wyszedł z izby i leżał na kamiennych flizach sieni, oddychając ciężko z nadmiernego gorąca. Jednak Helenka słyszała jęk, przecinający powietrze z delikatną ostrością cienkiego noża. Niespokojna, wstała z posłania i cichutko wysunęła się na środek izby. Ciemno było dokoła, bo maluchna lampeczka, płonąca przed obrazem Św. Trójcy, rzucała słaby blask na niewielką przestrzeń. Reszta tonęła w cieniu. Helenka stała tak dobrą chwilę, starając się rozróżnić otaczające ją przedmioty. Nagle jęk chromatyczną gamą zadrgał w powietrzu. Tak! nie omyliła się, — nie było to złudzenie, to rzeczywista skarga zbudziła ją ze snu i wstać kazała. Co więcej, wie już teraz dokładnie, kto skarży się tak żałośnie. Wśród ciemności kieruje się do stojącej koło stołu kołyski. To jej siostrzyczka jęczy; — cóż się z nią stało, na Boga!
Kołyska stoi koło stołu, wsunięta pomiędzy krawędź i ścianę.
Nad kołyską jest właśnie obraz Św. Trójcy i owa lampka, w której po resztce oleju pływa dogasający knotek. Helenka staje u stóp posłania i nachyla się. W migocącem świetle lampki dostrzega swą siostrę, leżącą na wznak z rozpaloną silnie twarzyczką i wpół otwartemi ustami. Cichy,