zaciekłością czepia się matki, rwąc na niej bieliznę, zrywając pokrycie. W nadmiarze boleści traci świadomość swych czynności, a drąc swe własne odzienie, głosem pełnym rozpaczy, gniewu i wyrzutu woła:
— Mamo! dziecko umarło!
∗
∗ ∗ |
Wezwany zapóźno doktór skonstatował śmierć nagłą, zawiadomił policję i nakazał sekcję. Wnętrzności dziecka, trzymane nad płomieniem spirytusowym, wykazały otrucie arszenikiem, pokrywając się warstwą srebrną. Oprócz tego doktorzy stwierdzili jeszcze wypadek porażenia słonecznego wskutek silnego przepalenia główki zmarłego dziecka na spiekocie słonecznej. Arszenik zaś, według ich słów, dostał się do żołądka dziecka pod postacią cukierka lub malowanej zabawki.
— Ty, bestjo jedna! — mówiła Maciejowa, katując Helenkę — musiałaś nie pilnować dziecka, to się i najadło jakiejś trucizny.
Helenka milczała. Jakże mogła przyznać się, że to ona właśnie podała dziecku zatruty cukierek, a na domiar złego wyniosła na słońce? Wszak ona chciała tylko sprawić radość swej siostrzyczce i ucieszyć ją w to święto niedzielne. Mimo to przecież zabiła ją! — tak, bezwątpienia, to ona ją zabiła!