Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/11

Ta strona została skorygowana.
⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ 
⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ 



Fragilite! ton nom est la femme.


Nie! stanowczo za wiele żądasz pan ode mnie. Jesteś zaręczony i prosisz o „jej“ fotografję, „jej“ portret — „jej“ sylwetkę. Ależ zapominasz pan, że przedewszystkiem zwracasz się do „niej“ samej, stąd może nastąpić stronniczość, która pana na błędne manowce sprowadzi. Zresztą, choćbyś pan poznał ciemną stronę medalu, na cóż się to przydać może? Piękny brylant błyszczy na serdecznym palcu twej wypieszczonej ręki, ten brylant, to kłódka, na którą zamknięto dalsze twe istnienie. Cofać się? — och! shocking...
A teraz słuchaj, skoro pragniesz tak bardzo dowiedzieć się, z czego jesteśmy złożone. Jednak, czy to będzie dla ciebie rzecz nowa? Masz przecież lat trzydzieści, — sądzę, że nie jedna „ona“ płakała na ciebie w kąciku...
„Ona“ — kobieta! starożytna Wenera lub Djana, pokutująca Magdalena lub św. Katarzyna, Brunhilda lub Mignon, Carmen lub pani Bovary —