ten dopisek, złożył świadectwo, jeśli nie rozumu, to wielkiej miłości, jaką ma dla pani — wyrzekłam wreszcie, przerywając milczenie.
Ona rzuciła się nagle i potrząsnęła głową.
— On dopisałby co na tej książce!... — zawołała gwałtownie — on!... on nie śmiałby dotknąć się tych kartek, a wreszcie... on... on po polsku pisać nie umie!
— A przecież tu dopisane wyraźnie: „żono ty moja!“
Małka zarumieniła się gwałtownie.
— To nie on... to ktoś inny... — wyszeptała, odbierając mi książkę.
— Kto? — nalegałam niedyskretnie.
— Jeden... pan... chrześcijanin! — odpowiedziała z widocznym wysiłkiem.
— Sądziłam, że to słowo „żona“ napisał narzeczony pani.
— Zapomniałaś pani, cośmy przed chwilą razem z tej książki czytały — odparła poważnie: — „ci, którzy się kochają, są małżonkami...“
Nagle urwała, jakby przerażona tem, co wyrzekła.
— Niech pani przez to nic złego sobie nie myśli... On to zapewne dla żartu napisał... Pani wie, że z żydowską dziewczyną żartować wolno... On mi tylko tę książkę pożyczył... Mama go nie
Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/123
Ta strona została skorygowana.