wieniu, gdyż według wszelkich danych małżeństwa „wzorowe“ powinny pozostać bezdzietne.
Fakt jednak był i to niezaprzeczony.
Tradycyjna łysina nie miała zaginąć bez śladu.
Pani Muszka zdziwiła się niezmiernie przybyciem tej łysej drobnostki na świat boży i, przypatrując się swemu dziecku przymrużonemi oczyma, kręciła ładną główką.
Skoro jednak dziecko krzyczeć zaczęło, kazała je czemprędzej wynieść do najdalszych pokoi — i tam już mały Felo miał pozostać i łysieć pod dozorem „nadzwyczajnych“ bon i guwernerów, hurtownie wypisanych z zagranicy.
Widzimy przeto, że panią Muszkę mało absorbowały obowiązki żony i matki.
Kobieta światowa ma jednak inne, niemniej święte obowiązki do spełnienia. Obowiązkiem tym... kokieterja...
Wróble kąpią się w piasku... kobiety w kokieterji... Pani Muszka brała codziennie taką kąpiel, a nawet kąpała się dzień cały.
Kokietowała na prawo i lewo: męża, przyjaciół domu, nieprzyjaciół, stare dewotki, własne pokojówki, siebie samą, wreszcie Pana Boga, gdy klęczała w kościele.
Były dnie, w których kokieterja jej wzmagała się do najwyższego stopnia, czasem przybierała
Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/137
Ta strona została skorygowana.