Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/143

Ta strona została skorygowana.

postać podniosła się i stanęła jak smukły posąg pomiędzy zielenią krzewów.
Ja otworzyłem szeroko oczy i połknąłem ślinę.
Kuzynka wydała mi się jakiemś bóstwem nadziemskiem, istotą mitologiczną, owinięta masą białej crèpe de chine i srebrzystej frendzli.
Złote jej włosy, zebrane wysoko i spięte kilkoma szyldkretowemi szpilkami, mieniły się jak aureola na obrazkach świętych.
Nie, stanowczo to był anioł, z nieba zbiegły na ziemię.
Tylko aniołowie mogą mieć tak przezroczyste, spokojne oczy i białe, delikatne, nieobciążone bransoletami ręce.
Anioł tymczasem wysunął nóżkę, ubraną w bordo aksamitny turecki meszcik, i z wielką gracją rzucił się w objęcia mej mamy, która przy tej sposobności zgubiła drugą porte bonheur i pudełeczko z pastylkami.
Poczem anioł rzucił się ku mnie, i wyciągając swe białe ręce, wyrzekł harmonijnym głosem:
— Kochany Muniu! przebacz, że cię tak będę nazywała, choć już jesteś mężczyzną, ale entre nous ujmy ci to nie przynosi. Połóż ten szkaradny kapelusz i uważaj, że jesteś u siebie!
Dziwna rzecz — nie obraziłem się wcale. Traktowała mnie jak malca, mówiła „Muniu“ jak do