Łzy mi stanęły w oczach, gdym o tej chwili pomyślał; żałowałem, że mnie Łam nie było, aby obronić od gwałtu mą ukochaną.
Okropne więc rozczarowanie ogarnęło mnie, gdy posłyszałem raz, jak kuzyn moj, śmiejąc się serdecznie, opowiadał szeroko o tych szczęśliwych chwilach, gdy Muszka była jego narzeczoną.
— Szalała za mną, sama przyśpieszała dzień naszego ślubu. Elle m’adorait! — dodawał, pochłaniając całe stosy salami z bekasów.
Matka moja, słuchając tego opowiadania, uśmiechała się uprzejmie, a kuzynka Muszka siedziała nieruchoma, patrząc na mnie z poza długich rzęs firanki.
Tak stały rzeczy w trzy tygodnie po przybyciu mojem do Rajówka. Mama była szczerze zmartwiona, — zamiast nabrać jeszcze więcej rumieńców, zbladłem i zmizerniałem bardzo.
Cóż dziwnego?
Miałem lat siedemnaście i... kochałem się platonicznie.
Zapomocą tysiąca wybiegów dostałem wstążkę, którą moja kuzynka związywała na noc włosy. Była to błękitna, morowa, szeroka wstążka, woniejąca cała zapachem, właściwym tylko blond włosom. Upajałem się tą wonią godzinami całemi, zasypiałem z tą wstążką, owiniętą dokoła mej szyi, we dnie nosiłem ją... na sercu.
Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/150
Ta strona została skorygowana.