Cóż dziwnego? Miałem lat siedemnaście.
Pewnego dnia kuzynka Muszka zasnęła, siedząc w swym fotelu, pośród wielkich palmowych roślin Wszedłszy z mamą do werandy, chciałem się usunąć, aby nie przerywać spoczynku mej kuzynki, ale mama wpadła na genjalny pomysł. Kazała mi wziąć do ręki gałązkę i oganiać natrętne muchy, które mogą swej imienniczce sen przerwać.
Usłuchałem mamy, drżąc z radości, i stanąłem obok kuzynki z długą gałązką w ręku. Patrzyłem na nią uśpioną, cichą, oddychającą lekko jak małe dziecię w kołysce. Długie rzęsy rzucały cień na jej zaróżowione policzki, kręcone złote włosy drżały dokoła skroni.
Pod cienką błękitną tkaniną sukni rysowały się doskonałe kształty, pełne harmonji i wdzięku. Były to pięć zmysłów Makarta, złączone w jednej istocie, — delikatna cera blondynki z gorącą barwą rudowłosej piękności, smukłość dziewczyny z dojrzałością kobiety.
Mama usunęła się dyskretnie w zacieniony kąt werandy — i mam wszelkie dane ku temu, że spać zaczęła.
Byliśmy więc prawie sami, odsobnieni wpośród tych zielonych palm i purpurowych kaktusów, które z pomiędzy kolców czerwieniły się jak gwiazdy szkarłatne.
Muszka spała ciągle, tylko kąciki jej ust roz-
Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/151
Ta strona została skorygowana.