Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/177

Ta strona została skorygowana.

się do mnie. Z zaciętemi ustami, z brwiami gniewnie ściągniętemi, wydała mi się prawie brzydką; stanęła tuż przede mną, spoglądając na mnie ze złością najwyższą.
— Co to było? — wyszeptała — co to było? Dlaczego mi przysłałeś męża, kiedy wyraźnie ci powiedziałam, że oczekuję na ciebie?... Co to miało znaczyć?
Milczałem chwilę, patrząc teraz prosto w jej zielone oczy.
— Daruj, kuzynko — wyrzekłem wreszcie, — nie zrozumiałem... mam tak... „zakutą głowę!“

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .



⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ 
⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄ ⧄