między świnią i krową. Ksiądz proboszcz, któremu przy chrzcie pokazano znaki, znalezione na bieliźnie, zadziwił się mocno, a potem, skłoniwszy nisko przed dzieckiem głowę, ceremonji chrztu dopełnił, a bieliznę, jako dowód ważny, zachować kazał.
Po pięciu latach wszakże chłopi, nie widząc wielkich a spodziewanych korzyści, chętnie pragnęli się pozbyć narzuconego im ciężaru.
Dziecko rosło, piękniało, ale i charakter miało dziwny, samowolę straszną, której się nawet starsi lękali. Gdy stróżka, bawiąca podówczas u krewnych swych na wsi, zobaczyła dziewczynkę, zbudziła się w niej chęć wzięcia ją „za swoją“. Chłopi nie robili wielkich trudności. Z radością pozbyli się dziecka, oddając je na własność bezdzietnej kobiecie razem z bielizną, jedynym majątkiem i legitymacją Kasiuni.
— Ja wielmożnej pani pokażę te szmaty. Ksiądz ten na wsi mówił, że to koruna książęca... to jasno, że Kasiunia moja jest książęce dziecko. Dlatego my na nią wołamy: Princessa. Stary mój, co jest uczony i familjant, sam ją tak przezwał i to już do niej przylgnęło!
Drżąc cała i czepiając się sprzętów, dowlokła się stróżka do kuferka i wydobyła zeń z niemałym trudem kilka kawałków zżółkłego batystu.
Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/204
Ta strona została skorygowana.