Niestety! „ona“ zdradzona nigdy nie wzbudza współczucia, chyba gdy umrze z nadmiaru boleści. Czasem się to zdarza — jak mówiłam, — najczęściej w Wiedniu, ale i wtedy jeszcze następuje tradycjonalne wzruszenie ramionami. — „Umarła z zazdrości!“ nie, to nigdy nie sprawia efektu.
Zresztą, pan możesz nie obawiać się następstw swej znanej donżuanerji. Żyjesz wśród „towarzystwa“, a tam nie zdarzają się nigdy podobne melodramaty, zakończone śmiercią. Tam kończy się wszystko na mniejszej lub większej „scenie“, zabawnej dla widzów, a sprowadzającej pioruny na głowę wiarołomcy. Nawet dla mężczyzny jest to rzecz dość korzystna, gdy dwie „one“ walczą o jego osobę, prostując się w swych jedwabnych lub atłasowych stanikach i podnosząc wysoko drżące od wzruszenia główki, strojne w strusie pióra i brylanty. Wówczas tracą „one“ cały swój „cachet aristocratique“ — coś z usposobienia „Dames de la Halle“ odzywa się w drżeniu rąk, okrytych długą balową rękawiczką...
Ach! „du sublime au ridicule il n’y a qu’un pas!“
„Ona“ z najwyższem wysileniem walczy, aby wydrzeć ukochanego swej rywalce; używa wszelkiej broni — obmowy, kłamstwa, anonimów, wymyśla najpotworniejsze historje, wszystko w chwalebnym celu utrzymania się w pozycji. Gdy nic
Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/21
Ta strona została skorygowana.