Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/227

Ta strona została skorygowana.

z dziwnym uporem zabraniało jej wstępu do własnego mieszkania. Princessa z zaciętością wielką pozasuwała wewnątrz rygle i odcięła się w ten sposób od reszty świata. Przesiedziała tak w ciemnościach i o głodzie blisko czterdzieści osiem godzin, aż gdy zwalczona głodem i znudzona samotnością otwarła z trzaskiem drzwi mieszkania, ukazała się na progu blada i zmęczona, a mimo to z głową hardo do góry wzniesioną. Na stróżkę nie spojrzała nawet, ale udała się wprost przed bramę i tam z dziwnym wyrazem przypatrywała się stojącemu na środku ulicy policjantowi.
Gdy w kwadrans później wychodziłam z bramy, słyszałam wyraźnie głos Kasiuni, głos zmieniony wycieńczeniem i zdławiony gniewem:
— Ja ciebię naznaczę!..,
Odwróciłam się.
W promieniach słońca stała Princessa, skąpana zda się w złocie, płynącem z góry. Obszarpana, brudna, prawie naga, patrzyła z pod rozczochranych włosów, zawracając podsiniałemi oczyma jak dzikie zwierzę. Drobne, kształtne ręce zacisnęła konwulsyjnie i wyciągnęła z wyrazem groźby w stronę, w której na tle jasnych murów czerniła się postać policjanta. Nie mogła mu snadź przebaczyć obelgi, bo ciągle potrząsając grzywką, szeptała:
— Ja ciebie naznaczę!