Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/239

Ta strona została skorygowana.

dziecka, musiałaby prędzej czy później doprowadzić do upadku. Zaiste, wyrządzonoby dzieciom, porzuconym przez matki, najwyższą przysługę, gdyby je po przyjściu na świat topiono jak małe szczenięta!
Aż do samego dnia, w którym odbyć się miała owa uroczysta procesja, Princessa zachowywała się wzorowo. Raz jeden tylko miałam z nią zatarg z powodu trzewików, kupionych przeze mnie, a które przewędrowały do szynku zaraz dnia następnego. Był to jednak znów jeden poryw szlachetności tej dziwnej istoty. Gorąco upragnionemi trzewikami wykupiła z szynku swą mamusię — pijaczkę, która zabrnęła tak dalece w dług, częstując swe kumoszki, iż szynkarz nie chciał jej wypuścić z szynku — i tylko interwencja Kasi, oraz jej trzewiki, które cisnęła w głowę szynkarzowi, zdołały uwolnić stróżkę z arcyniemiłej sytuacji. Skończyło się na kupieniu drugiej pary, z wyraźnem zastrzeżeniem co do jej nietykalności.
Nakoniec zabłysł najpiękniejszy czerwcowy poranek. Słonce rozsypywało szczodrze złote blaski, siejąc na dachy domów, głowy przechodniów, szpiczaste krzyże wieńczące chorągwie, które setkami całemi powiewały nad tłumem. Był to las purpurowych, zielonych i błękitnych tkanin, połyskujących w jasnem świetle dziennem; gdzienie-