Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/251

Ta strona została skorygowana.

dobrego — na złe stanowczo powinno być... głuche.
I drobną dziecinę otoczyłem opieką troskliwą, serdeczną, kierując jej wychowaniem, otoczeniem. Była córeczką wdowy po mym najlepszym przyjacielu, łatwo więc mi przyszło upozorować zajęcie się dzieckiem. Nie chciałem zdradzać mych planów. Gdy uszko jej przyjmie wszystkie przeze mnie wybierane wiadomości, gdy należycie zostanie obznajmione z celem istnienia kobiety, ze świętem po słannictwem, jakie spełniać winna matka i żona, wtedy dopiero ośmielę się cichym szeptem zapytać mej dziewczynki:
— Zechcesz być żoną moją?
Wiem, że odpowie mi twierdząco.
Jestem może dla niej za stary, bo wtedy mieć będę czterdzieści lat skończonych, ale ona na wiek uważać nie będzie. Wychowana w tych warunkach, zrozumie, że szczęście — to nie młodość, pełna wrzących uniesień i chwilowej może namiętności; ona swe uszko skłoni ku mnie, który w niej całą nadzieję położyłem, wypieściłem, do życia przygotowałem, — słowem, byłem dla niej wszystkiem i wszystkiem też nadal pozostać pragnę.
Odgrodziłem więc chińskim murem jej uszko od reszty świata. Z troskliwością skąpca czuwałem nad tym skarbem, obawiając się, aby ktoś