bardzo, ale teraz nie żałuję. Zaraz ucho inaczej wygląda.
Nie odpowiedziałam nic, ale cały wieczór siedziałem zasępiony i smutny. Ten koral krwawiący się zdala, ta złota oprawa błyszcząca żółtem niezdrowem światłem, — to był pierwszy posłannik świata pychy i próżności. Zdało mi się świętokradztwem kaleczyć to delikatne, czyste ciało, dla zawieszenia błyskotki..
Jednak stało się. W dziecku zaczynała budzić się kobieta; czy ze wszystkiemi narowami, płci jej właściwemi? O, nie! to być nie mogło. Wszakże ja życie moje poświęciłem, by żonę moją od wad uchronić. Będziesz świat silniejszy nade mnie? Nie — ja go zwalczyć muszę.
I od tej chwili podwoiłem starania. Jakkolwiek tkwiący w uszku kolczyk działał na mnie w niezmiernie przykry sposób, starałem się pracować gorliwie i nie upadać na siłach. Ona przyjmowała moje słowa z pozorną uwagą i napozór nie zmieniła się wcale. Tylko ten kolczyk! ten nieszczęsny kolczyk zdawał mi się urągać, jak żmija błyskając i krwawiąc się na tle różowej skóry. Kilkakrotnie chciałem prosić, aby wyjęła kolczyki, ale czułem, że sprawiłbym jej tem wielką przykrość, a przytem zostałaby i tak blizna, jako okrutny ślad rany, zadanej ręką próżności. Wal-
Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/254
Ta strona została skorygowana.