Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/256

Ta strona została skorygowana.

dzi mnie dostatecznie. Rumieniec, który obleje jej uszko pod wpływem mych słów gorących, wystarczy mi za wszystkie namiętne wynurzenia innych kobiet... Będę szczęśliwy!
Telegram, wzywający mnie do chorego ojca, odwołał mnie na wieś. Zabawiłem tam kilka tygodni. Przez ten czas dziewczynka moja pisywała do mnie długie, serdeczne listy, nazywając mnie ciągle swoim „przyjacielem “ Czasami dodawała: „stary przyjacielu“, ale to mnie nie raziło zupełnie. Znaliśmy się tak dawno!
Niektóre listy zaniepokoiły mnie wszakże.
Ciocia Locia przybyła ze wsi i pozaprowadzała reformy w życiu mej przyszłej żony.
— Bywamy w teatrze, na koncertach i spacerach; ciocia mówi, że jestem dorosłą panną i powinnam bywać w świecie. Dostałam długą suknię, w której nie umiem chodzić. Muszę być w niej bardzo śmieszną...
Śmieszną nie była, ale inną, zupełnie inną Gdy zobaczyłem ją na peronie, oczekującą na mnie i zdaleka błyszczącą jasnemi barwami satynowej, jaskrawej sukienki, nie poznałem prawie mej pieszczotki w tem papuziem ubraniu. Obok niej ciocia Locia zwracała ogólną uwagę dziwnej formy parasolką. Dwóch młodych ludzi, przystojnych, wyrośniętych, ubranych gustownie, eskortowało te panie. Gdy wyskoczyłem z wagonu,