Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/268

Ta strona została skorygowana.

oczach zajęła go trochę. Czuł w niej niezadowolenie rozgrymaszonej kobiety Takie rozkapryszone próżniaczki stanowią zwykły kontyngens istot, fotografujących się przynajmniej trzy razy na miesiąc, dysponujących codziennie na obiad cielęcinę i wyciągających ręce do seduktorów ulicznych lub salonowych, uganiających się za ładną a ponętną zwierzyną pod postacią młodej mężatki.
Pan Adolf miał już podobno kilka takich grzeszków na sumieniu, jeśli to wogóle za grzech przyznać można. Mówiono nawet o romansie, na serjo zawiązanym z pewną mężateczką, która na skutek tej miłości zerwała wszystkie pęta — i umarła gdzieś w dalekich krajach. Było to przecież dość dawno — och! tak dawno, że piękne panie przypominały sobie ten rok przez zmianę, zaszłą w fasonach kapeluszy. Był to niezwykły rok... Kapelusze „Niniche“ wzięły górę nad innemi fasonami — i piękna pani R. zniknęła z horyzontu. Potem podobno umarła, ale nikt się o to nie troszczył. Któż pyta, gdzie się podziała gwiazda spadająca? Znikła w przestrzeni! Voilà tout.
Klara słyszała o zdobyczach pana Adolfa. Nie od niego samego, broń Boże! Adolf miał tę wielką zaletę, że nigdy nie podkreślał ironicznym uśmiechem rzuconych mu podejrzeń, ani protestował zbyt gorliwie, gdy ktoś zapytał otwarcie o sto-