I w tej niezadowolnionej chęci nie zrozumiała, jak niewłaściwym i śmiesznym był tego rodzaju przepych, zamknięty w obrębie jednego pokoju i alkowy, jak dziwnie wyglądały te pyszne strzelby, jatagany, porozwieszane obok etażerek z chińskiej laki, zapchanych mnóstwem cacek, lub założonych numizmatami. Broń domagała się zbrojowni, gobeliny jadalnej sali o wspaniałym dębowym suficie, marmurowy kominek zacisznego gabinetu, a wygodny, bujający się fotel — eleganckiego buduaru, wybitego takim samym błękitnym atłasem, jakim fotel był obciągnięty.
W umeblowaniu tego pokoju znać było zapobiegliwość parwenjusza, przy pomocy karjery biurowej wtrąconego w sferę arystokracji. Adolf zbierał starannie i skupywał rzeczy piękne i cenne, pragnąc urządzić sobie mieszkanie tak, jak je miał urządzone hrabia Staś, Kazio lub mały, jednooki Wero. Miało to nastąpić z chwilą awansu c.-k. komisarza na starostę, a wtedy oczy mieszkańców małego miasteczka mogły się spodziewać nadzwyczajnego olśnienia. Apartament odpowiedni miał przyjąć w swe mury owoce starań i trudów pana Adolfa, owoce te jednak tymczasowo mieściły się w ściankach kawalerskiego mieszkania, nadając temuż mieszkaniu pozór sklepu starożytności lub tymczasowego składu ruchomości po jakimś zbankrutowanym bankierze.
Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/287
Ta strona została skorygowana.