być musi. Te wszystkie kobiece twarze szeptały słowa pożegnania, — kto wie, może z tych oczów płynęły łzy gorzkie, palące, bolesne...
Cała przeszłość Adolfa spogląda na nią z tych martwych, zimnych twarzy, — ona jedna świeci się jeszcze jak znak zapytania, jak przyszłość niepewna. Ale za chwil kilka i ona rozwiążę zagadkę występku i ona stanie się już tylko przeszłością, spadnie do rzędu tych, po których tylko fotografje ustawia się na biurku.
Tymczasem w pokoju robiło się coraz ciszej, coraz spokojniej. Gwar uliczny ustawał powoli, a miasto układało się do snu leniwie jak piękna kobieta, pragnąca użyć wypoczynku. Wypchane głowy dzików, jelenie rogi, kły odyńców — wszystkie trofea zręcznego myśliwca błyskały pod jasnem światłem lamp, mając okrutną analogję z powystawianemi na półkach fotografjami kobiet. Cała próżność mężczyzny odbijała się w urządzeniu tej domowej wystawy. Odwiedzający mogli dowoli podziwiać wspaniałość rogów jelenich i piękność kobiecych twarzy.
Adolf przecież nigdy nie uchybił zasadom prawdziwej rycerskości. Nie mówił o swych zdobyczach... On je tylko ilustrował! Mój Boże, cóż w tem dziwnego? — tak fotografje, jak i jelenie rogi, a nawet wypchanego rysia kupić można...
Klara sięgnęła ręką i wzięła jednę z foto-
Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/290
Ta strona została skorygowana.