Kokieterja kobieca, w gruncie rzeczy wada powszednia, grzech nie nazbyt ciężki, ma czasem fatalne konsekwencje. Już w mitologji widzimy Herkulesa, gnuśniejącego u stóp zalotnej Omfali, a w Biblji — biednego Samsona, ostrzyżonego po żołniersku ręką kokietki Dalili. Księżna Falconieri gubi Andrzeja Rosveina. Choć, właściwie mówiąc, Herkules musiał być zmęczony, Samson śpiący, a Rosvein przyszedł na świat z zarodem suchot, które rozwinęły się podczas jego romansu z piękną księżną. Ileż to w zamian arcydzieł stworzyła ręka mistrzów, drżąca nerwowo pod wpływem zalotności kobiecej! Czyż mielibyśmy „Dziady“, gdyby panna Wereszczakówna nie kokietowała Mickiewicza? Jakkolwiek Dante przedstawia tak idealnie swoją Beatryczę, ręczę, że niejeden zalotny uśmieszek przesuwał się po ustach białej Monny Bice! Wszystkie „one“, te ideały poetów, rzeźbiarzy, malarzy, te natchnienia, płynące na szarych skrzydłach wieczoru, te czyste, klasyczne postacie, zakute snem w marmury, lub rzucone jaskrawą tęczą na płótno, te melodje, dźwięczące w pieśniach muzyków, wszystkie te „one“ promienne zjawiskiem, bogate w artystyczne pomysły, pełne fantazji i genialnych bezwiednych błysków — to kokietki doskonałe, wykształcone w szkole życia, lub naiwne w swej nieświadomości, to „Kleopatry“ lub „Małgorzaty“, to pięknie rozwinięte
Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/30
Ta strona została skorygowana.