domu! jak bardzo cierpiałam, wchodząc pod dach mego mieszkania! Ty tego odczuć nigdy nie zdołasz! Było mi tak, jakbym wracała z pogrzebu najdroższej mej istoty. Nie myliłam się przecież. To ja umarłam, ja sama, bo dziś już tylko trup mój błąka się wśród ścian mego domu. Dusza moja przy tobie, myśl moja u ciebie, pragnienie, tęsknota, — słowem wszystko lepsze pogrzebałam wczoraj. Boli mnie serce bardzo...“
Klara przeczytała kilka razy ten list i zamyśliła się głęboko.
Jakto? więc nazajutrz po schadzce pisała; „boli mnie serce bardzo...“ Więc nie znalazła szczęścia i uspokojenia w tem, do czego dążyła? Więc i ona, Klara, miałaby powrócić do domu tylko zimnym trupem po to, aby później pisać: „wszystko pogrzebałam wczoraj...“
I dalsze listy nie zawierały nic nowego. Wszędzie smutek bezbrzeżny, jakaś dziwna rozpacz za czemś utraconem, czego już odzyskać nie było można. Nawet była chwila później rehabilitacji, — jakaś chęć zerwania, powrócenia do dawnego spokojnego życia. Ale zaraz namiętność, już zbyt silnie rozwinięta, brała górę i w kilku słowach triumfowała nad spóźnionem pragnieniem poprawy.
„Daruj mi — weź mnie znowu, bez ciebie już żyć nie mogę! Umrę, gdy cię widzieć przestanę.“
Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/300
Ta strona została skorygowana.