Uciekała więc, uciekała z domu z nim, z kochankiem swoim, a mimo to wlokła za sobą smutek i rozpacz za utraconą uczciwością... W tem biernem poddaniu się woli kochanka znać było tylko chęć ucieczki przed groźnem widmem sumienia, które to widmo stawało widocznie na progu domu i witało ją przekleństwem, gdy wracała ze schadzki z twarzą rozpaloną od pocałunków kradzionych. Czy i Klarę spotka na progu toż samo groźne widmo i naznaczy jej czoło piętnem smutku i zgryzoty? Tamta kobieta opuszczała ognisko domowe, które widocznie darzyło ją serdecznem ciepłem, bo bezustanny żal za utraconem szczęściem przebijał się w każdem jej słowie. W objęciach kochanka nie znalazła zadośćuczynienia za to, co dobrowolnie w chwili szału straciła, bo ciągle odwracała głowę, patrząc poza siebie jak sierota, powracająca z cmentarza.
W datach listów nastąpiła przerwa znaczna. Następne były już pisane w rok później, z Paryża, — a Klara przypomniała sobie, że właśnie był to rok, zaznaczający się panowaniem kapeluszy „Niniche“ i ucieczką pani R. A więc to ona była tą panią R., o której mówiono tyle i tak głośno? Wprawdzie Klara jej nie znała wcale, widziała ją raz jeden, podczas loterji fantowej, zdaleka w namiocie oświetlonym różnokolorowemi lampami. Wskazano ją Klarze jako kobietę gło-
Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/302
Ta strona została skorygowana.