na błękitnym fotelu i czekała na Adolfa, jeśli go w domu, tak jak dziś, nie było. Wszystko tak samo jak Klara — wszystko tak samo!
Listy, pisane z Paryża, zawierały same prośby o szybki powrót Adolfa. Zostawił ją widocznie samą i powrócił do kraju. Tak! Klara pamięta dobrze tę chwilę, gdy mąż jej, powracając z biura, oznajmił jej nowinę, według niego dość ważną:
— Jego Ekscelencja zatwierdził dziś przyjęcie Adolfa S. na „konceps-praktykanta“. Dobrze zrobił pan Adolf, że wrócił z zagranicy i wstąpił do namiestnictwa. Przy swych stosunkach i koligacjach może szybko zrobić karjerę. Będzie awansował, przeskakując. To pewna!
Od tej chwili Adolf nie wyjeżdżał nigdzie. Całe dnie przykuty do służbowego pokoju, spełniał powierzone mu obowiązki z całym pedantyzmem galicyjskiego karjerowicza. Spokrewniony przez matkę z tą kastą ludzi, którzy to przy tronie pełnią funkcję stojących filarów i nadal w ten sposób „stać pragną“ — prostował swe nogi i wystawał również, pragnąć pozyskać łaskę u „stojących“ ojców narodu. Panią R. widocznie pozostawił w Paryżu — ona przecież do Galicji powrócić nie mogła. Cóżby tu robiła po podobnym skandalu! Ale on przecież dla chwilowej mrzonki przyszłości swej gubić nie chciał. Powrócił i roz-
Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/305
Ta strona została skorygowana.