Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/31

Ta strona została skorygowana.

kobiety, lub smukłe, młodziuchne dzieweczki. Cicha, spokojna gosposia, Werterowski ideał miał nawet swą kokieterję, specjalną, ciężką, niemiecką, ale zawsze kokieterję. Zalotność jest bronią kobiety, ona nią walczy i zawsze zwycięża. Jest kokieterja szkodliwa, tak zwana „na zimno“ — wystudjowana, obmyślana. Ta rzeczywiście prowadzi za sobą złe następstwa, ale... pocóż ptaszki łowią się w tak sztucznie poplątane sieci? Czyż to trudno odróżnić zalotność, biorącą początek w uczuciu serdecznem, od kokieterji, osnutej na tle rachuby lub zemsty?
Są jeszcze drobne wady, które „ona“ obnosi po świecie z całą dezinwolturą doskonalej istoty. „Ona“ bywa złośliwą, lubi plotki, pisze anonimy, zjada masy cukierków, psujących jej ząbki, lubi czytać romanse i Heinego, nie rozumie nic a nic polityki, wtrąca się do rzeczy, które do niej nie należą, nosi olbrzymie tiurniury; często obiecuje kotyljona czterem danserom naraz, a wstaje rano z łóżka przez dwie lub trzy godziny, zamyślając się co chwila i kładąc napowrót. Są inne „one“, które pracują, zrywają się prawie ze świtem, naprawiają bieliznę dzieciom, idą na targ i pilnują obiadu. Takie „one“ się nie liczą. Mają ręce czerwone i noszą rękawiczki na trzy guziki. Te nie chorują na nerwy i nie sprowadzają zaburzeń